– Niedorzeczne? – z chwilą, gdy Lenny dopowiedział pytanie Alex poczuł znane mu uczucie. Nauczył się przez lata, że w czasie wizji tylko instynkt mówi prawdę. Oczy, zmysły jak również ciało bezczelnie kłamią, ale nie ten wewnętrzny głos. Właśnie to uczucie wypełniło jego wnętrze. Nieskazitelny stan prawdy. – Teraz rozumiesz. – rzekł radosnym tonem
– Ale – przez chwilę zapowietrzył się szukając w głowie odpowiedniej kombinacji słów – jeśli chcesz odejść to co się stanie z mrocznym bytem wewnątrz mnie?
– Już czas. – wzruszył ramionami – Masz wystarczająco dużo sił, by się z nim zmierzyć, ale wpierw musisz złapać mordercę. On ma ambitniejsze plany niż tylko rysowanie groteskowej śmierci. – westchnął z przejęciem – Ten symbol na podłodze w kiblu już kiedyś widzieliśmy. W drugim świecie. Jest to emblemat nieśmiertelności. Wystarczy tylko zdjąć koronę, a ujrzysz węża zjadającego własny ogon. Nieskończona pętla cierpienia. Będzie mordował dopóki nie osiągnie celu, którego nie można osiągnąć.
– Muszę go powstrzymać. – niby banalne potwierdzenie tego co robił do tej pory, ale sama sentencja zabrzmiała po stokroć siłą oraz determinacją
– Wróć na miejsce zbrodni. – zjawa w ostatnich swych momentach popychała go do działania – Musisz się udać tam gdzie widziałeś ciało dziewczynki, by doświadczyć wizji. To nie pastylki czy zioła, ale to ja podświadomie wstrzymywałem koszmarne obrazy. Jednak nadszedł już czas, by wrócić do swoich korzeni. – jego głos stał się tak mroczny, że ciężko było go nawet słuchać – A teraz ostatnia moja prośba, daj mi odejść. Nie wiem jak po śmierci trafiłem do ciebie, ale wiem jak skończyć to co dawno powinno być skończone.
– Dobrze. – w głosie była odczuwalna nie nutka, a cała symfonia zrozumienia – Możesz odejść. Powinieneś odejść.
– Żegnaj przyjacielu!
Aleksander zamknął na chwilę oczy. Wokół niego zebrała się pustka. Otwierając je na nowo nie widział już Indianina. Był zupełnie sam. Zauważył również pewną zmianę. Kaskada emocji, którą odkrywał na nowo była mniej wyraźna. Był bardziej skupiony. Jego charakterystyczna mina typowego potwora ukrywającego się za maską człowieka wróciła na swoje miejsce. Był bardziej pewny siebie.
Spojrzał na zegarek. Dochodziła druga po południu. Podróż zajęła mu dłużej niż planował. Wrócił do samochodu. Korzystając z radia policyjnego dał znać swoim ludziom, by poprosili o pomoc emerytowanego patologa, Eryka Travskiego, żeby przebadał ciało Duncana. Wytłumaczył zdziwionemu zastępcy, że musi wrócić na pierwotne miejsce zbrodni, bo czuje w kościach, że coś istotnego przeoczył. Ani słowem nie wspomniał o swoim prawdziwym planie. Zamierzał posłuchać ostatniej rady intuicji i wejść w drugi, zakazany świat, by odkryć prawdę. Bolesną jak diabli.
ja tu wrócę wieczorem czytnę bo zaraz wybywam na tripa:)
Jak ten język polski się zmienił. Jeszcze trochę mutacji i nie będę wstanie się z młodzieżą porozumieć^^