
Wnieśmy kielichy ku górze,
Zapłaczmy nad swoją niedolą,
Zabierzmy łzy posępne chmurze,
Bo rany za bardzo nas bolą
I chociaż nasze życie nic nie warte
To krzyczmy co tchu: evviva l’arte!
Poeci tworzą dla dusz przeklętych,
Poezja mami nas nadzieją ulotną,
Pióro ciąży od świata wyklętych,
Katorga szepcze pieśń zalotną,
Bo nasze życie nic nie warte.
Powtarzajmy zatem: evviva l’ate!
Mędrcy świata płaczą nad jasnością
Widząc w oddali żmiję przebrzydłą.
Jej fałszywe dary emanują ciemnością
Zatruwając nam radość białoskrzydłą.
Więc cieszmy się, że nasze życie nic nie warte
I śpiewajmy wesoło: evviva l’arte!
Hieny spacerują nad słów cmentarzem,
Sępy oceanów wypatrują fal pośmiertnych,
Pieśni żałobne kierują ostatnim żeglarzem
Co dzierży w ramionach wspominania okrutnych,
Bo te cienie wiedzą, że nasze życie nic nie warte
Więc wypiszmy na naszych nagrobkach: evviva l’arte!
Evviva l’arte! Wznieśmy toast ostatni
Oczekując absolutnego świata upadku.
Pijmy, jedzmy i nie bądźmy delikatni,
Skaczmy bez wytchnienia, bez wypadku
Balujmy od rana naszego życia
Aż po kres naszego parszywego bycia.
Bo dobrze wiemy, że nasze życie nic nie warte.