16 maja 2018 - Inne

Och. To znowu ty. Tym razem stoisz przed lustrem o poranku. Jeszcze myśli nie szepczą złowrogich tez, bo wciąż śpią rechotem losu. To naprawdę fascynujące, że takie dziecię nieszczęścia wciąż irytuje swoim istnieniem świat. Pada pytanie niczym niechciany bękart – jak śmiesz jeszcze narzekać? Wyglądasz niewinnie. Tylko twoje leniwe, senne spojrzenie skrywa tragiczną tajemnicę. Jesteś nikim. Zdajesz sobie z tego sprawę, ale nie ma drugiego człowieka, który tak fascynująco ukrywa przeszłość.

Pierwsza, niby niewinna, plamka na skórze tuż pod prawym okiem jest jak jedna z tysięcy małych rys świadczących o okrutnym doświadczeniu. Oj tak. Doskonale pamiętasz dzień, w którym śmierć zadrwiła z życia śmiertelników. Niczym mityczny chłopiec z opowiastek o wilku zjedzony ku przestrodze na końcu historyjki, twój przyjaciel po jednej, nieodebranej ze złości wiadomości oddał swe życie w ramiona czarnej oblubienicy.

Tuż poniżej tego posępnego posągu grozy wiją się pięć idealnie ułożonych monumentów smutku i naiwności. Och te kobiety. Każda z nich była niczym femme fatale. Jak jadowite żmije szeptały młodzieńczemu sercu strugi fałszywych nadziei. Obdarta z prawdy burza nasiąknięta fałszem przetoczyła się przez duszę i jakby nigdy nic odeszła zabierając ze sobą bezcenne cząstki ciebie. Nigdy nich nie odzyskałeś. Stałeś się cyniczny, pusty jak studnia odbijająca echo śmiertelności.

Tylko ty wiesz, że wyżłobione na policzkach słone ścieżki igrały z panią w czerni. Miotałeś się w katatonicznej symfonii złości oraz niezrozumienia. Twój niemy krzyk drążył rozpadliny na płachcie egzystencji. Wtedy też pojawiła się zmora jak cień przylegająca do ciała. Po dziś dzień szepcze złe uroki. Namawia. Pcha nieustannie istnienie ku karmazynowej pożodze rozpaczy. Jest jak legion, bo chociaż imię ma jedno to przybiera różne postacie, by w lepsze dni przypominać o sobie dźwiękiem łamanych łańcuchów.

Na nieurokliwej mapie twego żywota bystre oczy dostrzegą również inne nieszczęścia. Może ciało zapomniało już o upadku z wysokiego dachu w blasku jaskrawego słońca, ale umysł w odbiciu lustra pamięta to przerażenie. I ten ból. I ten krzyk. Zresztą – tę lekcję z pokorą odbył dwukrotnie.

Nieświadomie pocierasz dłonią o twarz. Wciąż czujesz niepewność własnego żywota. Tego nie jesteś wstanie się oduczyć. Jak w ogóle mógłbyś to uczynić pamiętając własny gniew toczący się przez ciało jak rak? Furia nienawiści skryta pośród mrocznych sępów zbiera co noc żniwo cuchnące niepowodzeniami.

Dopiero w szaleńczym amoku nieustannie pracującej wyobraźni jesteś wstanie zapomnieć o codziennej, ponurej dedukcji przeszłości, którą jesteś wstanie odczytać z kamiennej twarzy. Nareszcie obudzone myśli zagłuszają jestestwo cieni, które jak ciernie otaczają popękaną, nieszczęśliwą duszę twoją. Rytuał pojednania po raz kolejny nie przyniósł pocieszenia. Nic nie szkodzi – jutro będzie kolejny poranek przed lustrem i może tym razem znajdziesz pocieszenie.

*********

Zostawię tę informację na inny czas. Dzisiaj uchylę tylko rąbek tajemnicy – książka fantasy odnalazła swego opiekuna. Więcej szczegółów zdradzę w niedalekiej przyszłości.