Pięć lat temu, dokładnie 1 lutego 2013 roku do moich rąk trafił pierwszy egzemplarz mojej powieści o prywatnym detektywie (Micheal Knight). To było ekscytujące, że mogę nareszcie dotknąć swojego dzieła. Nie jest to książka idealna. Nigdy nie była. Nawet po tylu latach znajduję fragmenty, które bym zmienił. Szczególnie na płaszczyźnie językowej. Jest w niektórych momentach sztywna, mało płynna. Ze względu na styl niekiedy akcja jest rwana. Mogę to otwarcie powiedzieć – stylistyka jaką przyjąłem była zbyt wulgarna, zbyt „brudna”, brutalna i co za tym idzie niedostępna dla szerszej widowni. Jednak ze swojego dzieła jestem niezwykle dumny. Pomimo niedociągnięć stylistycznych, językowych z ręką na sercu napiszę, że wykreowana przeze mnie fabuła od pierwszej strony pierwszej książki aż po ostatnią stronę trzeciej książki zamykającą trylogię jest porywająca, nietuzinkowa, gdzie tłem do wydarzeń jest szaleństwo, obłąkanie oraz halucynacje głównego bohatera. Scenariusz jest jednym słowem świetny.
W założeniach spod ręki miał się wyłonić kryminał o ciężkim klimacie, ale w trakcie pisania zmieniła się koncepcja, wizja jak i sam scenariusz. Powstał psychodeliczny, mroczny o ciężkim klimacie thriller, gdzie do samego końca nie wiadomo czy obrazy, sceny jakie przeżywa bohater są prawdziwe. Wiemy tylko tyle co on i nigdy więcej czy mniej. Sami musimy poszukać odpowiedzi co było w tej historii prawdą a co niezwykłym odlotem narkotycznym. To nie jest zwykła opowieść o kilku morderstwach. Między wierszami książka stawia kilka trudnych, niekiedy zaskakujących pytań. Czy demony, upadłe anioły istnieją? Czy można wykupić się od śmierci i niemalże zyskać nieśmiertelność? Co może człowiek oddać, by w desperacji uratować życie? Gdzie stoi nieprzekraczalna granica, którą jeśli przekroczymy nie będziemy mogli wrócić do normalnego świata? Czym jest szaleństwo, determinacja? Jaka jest definicja dobra i zła?
Nie bez powodu wspominam właśnie o pierwszej książce (jak również przy okazji o Trylogii, którą chciałbym kiedyś wziąć na warsztat i poprawić parę elementów językowych), którą wydałem praktycznie sam wraz z pomocą kilku znajomych. Po czterech tytułach na koncie mogę śmiało powiedzieć, że następna powieść, tym razem w klimatach mrocznego fantasy, zostanie wydana przez pełnoprawne wydawnictwo! Koniec samotnej walki o prawo docenienia. Kontrakt podpisany. Więc po kilku miesiącach wytężonej pracy, po zapewne licznych korektach ruszy kampania reklamowa, a moje dzieło w końcu po latach z góry przegranej wojny ukaże się światu w blasku chwały. Czekam niecierpliwie, gdy zobaczę na półce moją książkę, która w założeniu będzie tylko początkiem wielkiej przygody w wykreowanym przeze mnie świecie. Traktujcie ten wpis jako zapowiedź zapowiedzi, która nastąpi w bliżej nieokreślonym czasie. Bądźcie czujni!